Albańska rzeczywistość

Albania nas zaskakuje, szczytem wszystkiego była akcja na drodze podobnej do autostrady jak jeden z kierowców postanowił że będzie jechał pod prąd pasem bezpieczeństwa, później spotkaliśmy się z tym procederem kilkukrotnie. 
Z jednej strony najczyściej nie było ale za to jacy ludzie impulsywni i wyluzowani...




 "Myjnia samochodowa pod domem" z uwagi na ogromny kurz popularne są prowizoryczne myjnie.


Nie ma to jak zacząć budowę domu od dachu :)

Życie w Boge

Góry Przeklęte zaskakiwały nas z każdym dniem bardziej. Z jednej strony żar z nieba, całkowicie puste koryta rzeczne i dymiące grzbiety górskie, a z drugiej strony otwarci i przyjaźni ludzie, którzy pomimo bariery językowej starali się porozumieć. Miałem wrażenie, że byliśmy dla nich większą egzotyką niż oni dla nas...

Albania góry Przeklęte

Nauka albańskiego



Syn gospodarzy Renato uczył nas albańskiego pokazując obrazki w książce.



Ania i Miłosz w Albanii



Jesteśmy z naszymi gospodarzami przed ich sklepo-barem 


Pani w sklepo-barze, który wyglądał jak budynek w trakcie budowy nie mogła się nadziwić, że przyjechała tam taka mała dziewczynka jak Ania.


Przyjaźni w Górach Przeklętych

Koniec asfaltu, z przyczepą nie decydujemy się jechać wyżej, zresztą miejscowi zatrzymali nas i odradzają dalszą drogę. Zaoferowali nam kawałek płaskiej łąki na miejsce kempingowe. Ciekawie wyglądało jak kilku miejscowych zaglądało pod busa debatując czy przejedzie do przełęczy czy nie.

Księżyc oświetlał przyduszoną dymem dolinę, pomimo wysokości i nocy było nadal gorąco. Gospodarz zaglądnął do nas z domową rakiją, pomimo że nigdy nie mieliśmy do czynienia z albańskim udało się jakoś porozumieć...

Karawaning ekstremalny

Góry Przeklęte

Z wybrzeża ruszamy w Góry Przeklęte. Nazwa dziwna lecz szczyty imponujące. Po zjechaniu z głównej trasy trzeba było uważać na wąskich, a czasem krętych drogach.

Na wąskich drogach albańscy kierowcy o których czytałem wiele ciekawych żeczy widząc busa z przyczepą zjeżdżali na pobocze abym mógł jechać asfaltem.

Wszędzie znajomi...

W Albanii podobnie jak w Czarnogórze, napotykaliśmy miejsca gdzie paliły się połacie zalesionych gór. Wjeżdżając w taką doinę mieliśmy pewne obawy, przy temperaturze sięgającej ponad 40 stopni i wszystko było wysuszone wysuszone, aż trzeszczało.

Góry Przeklęte Albania

Z kempingiem w do Albanii

Jedyna droga asfaltowa w Górach Przeklętych pozwalał wjechać wysoko, z poziomu morza wdrapaliśmy się do wioski położonej prawie 1000m n.p.m. otoczonej skalistymi grzbietami sięgającymi ponad 2 tyś. m n.p.m.



Gryzli - niet strelali...



Potężna głęboka dolina i całkowicie puste koryto rzeki.

Plaże w Shëngjin

Plaże w Shëngjin były piaszczyste, lecz tan piasek miał taki kolor jak by był brudny. Woda zaś sprawiała wrażenie nie najczystrzej. Nie wiem z czego to wynikało, ale po prostu tak było.


Nie mieliśmy aż tyle odwagi aby zamówić sobie hanburgrea, może zbyt krótko tam byliśmy, ale kawka którą piliśmy była doskonała.

 

Półwysep przed nami


Plaża była dość przyjemna, duża i piaszczysta. Nie było na niej tabunów ludzi jak to bywa nad morzem. Minusem tego miejsca było to, że nie było tam najczyściej. W oddali widać zalesione grzbiety półwyspu na który chcieliśmy dotrzeć.




W praktyce okazało się, że z dotarcia na półwysep nici. Szutrowe drogi i ostre podjazdy sprawiły, że nie zaryzykowaliśmy przejazdu z zestawem.

Albania - Azja Środkowa w centrum Europy

W Albanii zaczyna się bałkańska egzotyka i sytuacje które nas zaskakują a czasem bawią. Pierwsza z nich to przejście graniczne MNE - AL. Po doświadczeniach z naszymi wschodnimi sąsiadami spodziewałem się różnych procedur, jednak odprawa nie była zbyt skomplikowana. Znużony celnik wziął do ręki plik dokumentów, nie kazał wychodzić z samochodu ani go gasić. Trzymając wszystkie te dokumenty w jednej ręce nie otwierał żadnego z nich, patrzył się na nie obracając to w lewo, to w prawo przez kilka minut, pomruczał, oddał wszystko i machnął ręką aby jechać.


Albania przywitała nas upałem, ale nie tylko.  Drogi jednym słowem różne i lepsze i gorsze ale co na tych drogach...

Przed wyjazdem upatrzyłem półwysep, który prezentował się bardzo interesująco. Wyglądało na to, że nie ma tam kurortów ani wielu turystów. Odległość też nie była zbyt wielka, tylko gps coś pokazywał całkowicie okrężną drogę. Nie udało się nam znaleźć drogi na ten półwysep za dnia i wylądowaliśmy w jakiejś miejscowości nocą, wjechaliśmy na "zadaszony" parking przy plaży i tam mieliśmy nocleg.





Wieczorem jeszcze poszliśmy się przywitać do sąsiadów, a tam co okazało się, że jest to kemping w miejscowym wydaniu. Jak to w takim kraju nikt nie widział żadnych problemów czy przeszkód abyśmy tam nocowali.